wtorek, 27 stycznia 2009

sratatata.

Pierwsza notka od razu będzie z przemyśleniami, a co tam.

Parę dni temu rzucił mi się w oczy taki artykuł: "Dla męża zrekonstruuję sobie błonę dziewiczą".
Sam tytuł zwalił mnie z krzesła, co to kurwa jest?!
Dalej. Babka w wieku ponad 30 lat zachwyca się możliwością rekonstrukcji błony dziewiczej. 'Znowu będę dziewicą, robię to dla męża, który bardzo tego chciał!' - cieszy się.
Ja pierdzielę.
Najpierw obrobię dupę kobiecie: czy dziewictwo to cholerny kawałek skóry?! Kurwa, błonę dziewiczą można stracić nawet jadąc na rowerze. To tylko kawałek elastycznej, delikatnej skory. Fałda. I moje pytanie: czy można być dziewicą, mając za sobą setki stosunków, za to posiadając tę pieprzoną fałdkę?! ZREKONSTRUOWANĄ?
I gratulacje dla męża. Serio, sama chciałabym takiego. Sama słodycz.

A tak poza tym, kocham czerwone szminki. <3

4 komentarze:

  1. Lol...co za ludzie =='
    To jest po prostu chore.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też widziałam ten "tytuł" wmurowało mnie w ziemie, czy to jest kurwa najważniejsze...
    Co za mąż... ja zamiast do lekarza poszłabym wprost do sądu złożyć pozew o rozwód. Jego strata i tyle, nie można się dać zdominować przez współmałżonka, to chore jest.
    Czerwona szminka? Ja kocham czerwone szminki, mam cała kolekcje...

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się- to popieprzone. Jeśli temu facetowi zależy tylko na kawałku tkanki (obrzydliwe słowo, ale działa) to nie powinno się tego nazywać małżeństwem. Nie jest chyba ze swoją żoną dla sztucznego dziewictwa!

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za kretynizm. I też lubię czerwone szminki :3
    Zapraszam: aleja-zapomnienia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń