Zwykle na nowy miesiąc robiłam sobie postanowienia.
Teraz to pierdzielę, i tak nigdy ich nie dotrzymuję.
Poza tym mam dziś dziwny dzień, od rana co wezmę, to schrzanię. Do tego ojciec ma urlop, więc koniec ze wstawaniem o 11.00 i spędzaniem reszty dnia przy komputerze. Kuuurwa.
A na ulicy zaczepił mnie Pan Żul i życzył szczęśliwego Nowego Roku. W lutym. Sympatyczny człowiek.
poniedziałek, 2 lutego 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Haha, troszkę się spóźnił z tymi życzeniami ;)
OdpowiedzUsuńEch, każdy ma takie dni, że tylko czekać aż się skończy.
Zapraszam: aleja-zapomnienia.blogspot.com